Szczęście to grzybobranie w ciepły jesienny dzień.
Choćby i zbiory były małe – dla tej aury leśnego wytchnienia, dla tej rozkosznej ciszy zmąconej jedynie odgłosem trzaskających pod stopami suchych gałązek, dla tego uśmiechu i dreszczu euforii
na widok pierwszego grzybka – warto!
Warto wybrać się na spacer, na przejażdżkę rowerem, na świadome celebrowanie piękna natury w jej już chłodniejszym, ale przepełnionym inspirującym złotawym blaskiem jesiennym przybraniu.
Warto z lubością oddać się każdej aktywności na świeżym powietrzu – choćby po to, by poczuć, że nie powstaliśmy z betonu, a elektronika i stal nie naszym są środowiskiem. Jedynie środkiem do osiągnięcia obranego celu.
Gdzie lepiej odetchnąć od pędu codzienności, gdzie skuteczniej poprawić sobie humor i trwalej naładować akumulatory na następne dni działania – niż w otwartych ramionach uśmiechającej się
do nas przyrody?
A częstując się jej skarbami, owocami sezonu, liśćmi i gałązkami, z których powstaną piękne jesienne kompozycje do wazonu, czy właśnie figlarnie chowającymi się w ściółce grzybkami – można poczuć tak wiele ciepła w najgłębszych pokładach swojego JA, tak wiele dziecięcej radości, która powinna towarzyszyć nam na każdym kroku, a często chowamy ją głęboko, daleko, zupełnie niepotrzebnie.
I tak wiele wdzięczności, która może objawiać się na milion wartościowych sposobów – odwzajemnionym uśmiechem do natury, do siebie samego, do innych wokół.
Dobrym uczynkiem, chęcią do działania, głębokim oddechem.
Docenianiem – duchowym i namacalnym, werbalnym lub kontemplowanym – niewysłowionego piękna, które, by je zobaczyć, wystarczy wychylić swój ciekawski nosek na zewnątrz. I już!